W XVI edycji testowania kosmetyków głównymi bohaterami były kremy Janda. Teraz znamy już opinie osób, które miały możliwość przetestowania kosmetyków dosłownie na swojej skórze. Poznajcie je.
Użytkowniczka: blackpearl20
Kosmetyki Janda – krem na dzień dobry i na dobranoc, żelazko zmarszczek oraz krem pod oczy 50+ na dzień dobry i na dobranoc to efektownie opakowane i przede wszystkim dobrze współgrające z dojrzałą cerą specyfiki. Dobrze nawilżają skórę i nie powodują błyszczenia. Są bardzo wydajne, bo wystarczy cienką warstwą lekko musnąć twarz. Skóra staje się miękka i odczuwa się jakby była jędrniejsza i bardziej elastyczna. Po kilkukrotnym stosowaniu w miejscach newralgicznych takich jak czoło, nasada nosa, okolice ust i oczu – zmarszczki stają się płytsze i mniej widoczne. Kosmetyki maja delikatny niedrażniący zapach. Dodatkowo krem pod oczy 50+ nie uczula i nie szczypie jak niektóre kremy na okolice oczu innych marek.
Kosmetyki marki Janda dobrze wyrównują koloryt cery, sprawiają, że rozszerzone pory, worki i cienie pod oczami są bardzo dobrze zniwelowane. Dzięki efektowi zmatowienia skóry SA doskonałą bazą do aplikacji końcowego makijażu, który nie rozmazuje się i nie wymaga poprawek nawet od koniec dnia. Kosmetyki są godne polecenia dla kobiet w średnim, a nawet starszym wieku, chcących szybko i skutecznie zadbać o cerę zmęczoną, wrażliwą na czynniki atmosferyczne jak i stworzonych przez nas samych (dym papierosowy). Jak dla mnie bomba i szczerze polecam.
Użytkowniczka: k.kaczmarczyk
Pytaniem, które skłoniło mnie do przetestowania kosmetyków marki „JANDA” było: Czy faktycznie te kosmetyki są tak perfekcyjne jak wszystkie projekty stworzone przez Krystynę Jandę? Teraz śmiało mogę powiedzieć że tak właśnie jest! Jestem na prawdę mocno zaskoczona całym projektem. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po otworzeniu paczki to opakowania, które są dopracowane w najdrobniejszych detalach. Na górze opakowania znajduje się napis „Witam”, kolejno nazwy kremów tak jak „siła nici kosmetycznych” , „żelazko zmarszczek” , „nr 1” sprawiają że już zakładamy cudotwórcze działanie. Na boku możemy znaleźć kilka słów od samej Krystyny Jandy i krótki opis działania kremu. W środku każdego opakowania znajduje się ulotka. Podsumowując wizualnie to elegancja i szyk w jednym.
Co do działania kremów to co mnie i mamę zaskoczyło w działaniu to fakt, że faktycznie pięknie matują naszą twarz, a przy czym jej nie wysuszają, dzięki czemu idealnie sprawdzają się pod makijaż. Nie ważą się pod podkładem co jest ogromnym atutem. Ponadto w szczególności przy nocnym użyciu kremu rano już na pierwszy rzut oka i dotyk widać że skóra jest bardziej promienna, rozjaśniona, elastyczna, jędrna, bardziej jednolita i przede wszystkim mamy uczucie nawodnienia i odżywienia. Jestem posiadaczką bardzo wrażliwej skóry, dlatego dla mnie ogromnym plusem marki „JANDA” jest fakt, że nie uczulają, ani nie podrażniają mojej skóry. U mojej babci natomiast krem pod oczy cudotwórczo zadziałał na zmniejszenie cieni pod oczami i poprawienie jędrności skóry. Kremy mają bardzo delikatny, naturalny zapach. Jeśli chodzi o konsystencje to po odkręceniu i dotyku wydaje się że są mocno ubite i ciężkie, natomiast w momencie wklepywania w twarz są bardzo wydajne, delikatne i bardzo szybko się wchłaniają pozostawiając lekki film na skórze. Podsumowując są warte każdej ceny. Perfekcja w każdym calu.
Użytkowniczka: małgorzata margaretk
Od dwóch tygodni o moje dobre samopoczucie, ale przede wszystkim o skórę mojej twarzy dba zestaw kremów niezwykłych, bo nie anonimowych. Rzadko kiedy możemy używać kosmetyków, za których jakość bierze na siebie odpowiedzialność konkretna osoba, w tym przypadku znana i mająca niezwykły dorobek postać naszego życia kulturalnego – Pani Krystyna Janda.
Byłam bardzo ciekawa jakości tych kremów i przyznam się, że podczas codziennego sięgania po nie, nie raz zastanawiam się czy faktycznie i Pani Janda też ma je w swojej łazience.
Moją ocenę kremów Janda zacznę od opakowania. Kremy kupujemy w zafoliowanych, bardzo estetycznych kartonikach. Biało – czarna tonacja, zresztą przypisana i słoiczkom, budzi zaufanie i już na wstępie kojarzy się z produktem z dobrej półki.
Bardzo podobają mi się słoiczki, w których są kremy. Dopracowany design cieszy oko, a dzięki temu, że słoiczki są ze szkła, są dosyć ciężkie – bardzo to lubię, nawet za cenę ryzyka rozbicia kremu czy płytki. Po prostu trzeba uważać.
Flagowym produktem w tym zestawie jest Krem na dzień dobry i dobranoc z kuszącą obietnicą: Siła nici kosmetycznych, dodatkowo nadano mu nazwę Nr 1.
Pewnie nie tylko mnie od razu nasuwa się Coco Chanel i jej kosmetyk wszech czasów, perfumy Nr 5. To super pomysł, w końcu i skojarzenia działają na nas, w tym wypadku, bardzo pozytywnie. Krem jest „mocny”, o takiej ścisłej konsystencji, trochę przypominającej masełko. Podczas nakładania go na twarz wyczuwam bardzo delikatny i bardzo przyjemny zapach, taki dyskretny i subtelny.
Ja ten krem stosuję tylko wieczorem po demakijażu, przed położeniem się spać.
Krem jakiś czas pozostawia na mojej skórze delikatny, wilgotny film, potem dobrze się wchłania. Od razu po nałożeniu go na skórę twarzy wyraźnie odczuwam komfort dobrego nawilżenia i takiego miłego wygładzenia i napięcia skóry.Rano widzę, że skóra jest wypoczęta i ma tę zdrową elastyczność, jest wyraźnie zadbana.
Drugim testowanym przeze mnie kremem jest Żelazko zmarszczek. Jest lżejszy niż Nr 1, bardziej miękki i lekki, troszkę jego konsystencja kojarzy mi się z żelem.Moim zdaniem to super mistrzu, który błyskawicznie po nałożeniu świetnie wygładza i napina skórę. Jest to wyraźnie widoczne, a zmarszczki wyraźnie stają się mniejsze. Ten krem używam rano i stosuję go jako bazę pod fluid.Uwielbiam efekt jaki daje skórze, świetnie ją odmładza i wygładza.
Krem szybciutko się wchłania, po kilku momentach daje efekt matu na skórze, trzeba tylko moment zaczekać z nakładaniem podkładu, bo czasem lubi się minimalnie warzyć z podkładem.
Uwielbiam Żelazko zmarszczek, moja skóra też.
Najmniejszy z kremów – Krem pod oczy, przeznaczony jest do dbania o najbardziej delikatną i wrażliwą skórę wokół oczu.Jest bezzapachowy, lekki, o konsystencji, którą łatwo jest wklepać w te miejsca. Nakładam go wieczorem, tak by maksymalnie w trakcie snu zadbał o moją skórę. Ładnie wygładza i lekko napina, a rano wydaje mi się, że moje cienie pod oczami są chyba mniejsze. Nie podrażnił mnie nigdy, ani nie spowodował łzawienia oczu (a to czasem przy nietrafionych kremach pod oczy mi się zdarza), za to ten krem daje miłe uczucie ukojenia.
Jestem bardzo zadowolona z zestawu, który mam naprawdę wielką przyjemność testować. Polubiłam wszystkie te kremy przeznaczone dla dojrzałej, wymagającej regularnego dbania skóry. Polecam je wszystkim Pięćdziesiątkom – kochane, te kremy są warte Wasze uwagi. Zwracam jeszcze uwagę na bardzo przyzwoite ceny kremów, za takie pieniądze taka jakość! Wielki szacun.
Użytkowniczka: Kamea
Kremy „Janda” ładnie się prezentują. Opakowanie kremu „na dzień i na noc” jest niepotrzebnie tak duże; kto zechce, na pewno go znajdzie na półce sklepowej.
Szklane słoiczki są bardzo elegenckie; ciemne szkło, białe nakrętki ze złotymi obwódkami.
Zapach kremu „na dzień i na noc” oraz „’żelazka” jest zbyt intensywny. Myślę, że wynika to z zastosowanych komponentów, bo jeśli z kompozycji zapachowych, to jest mało delikatny. Na szczęście, kremy dobrze się wchłaniają, a wtedy zapach przestaje być wyczuwalny.
Konsystencja kremów odpowiednia, bardzo szybkie wchłanianie. Nie podrażniają oczu.
Krem „na dzień i na noc” faktycznie powoduje delikatny lifting, dobre nawilżenie, które utrzymuje się całą dobę, przy stosowaniu kremu rano i wieczorem. Skóra jest gładka i aksamitna.
Lubię takie uniwersalne kremy, gdyż wybierając się w podróż, zamiast dwóch, zabiera się jeden.
Inne rezultaty, jak np. redukcja drobnych przebarwień, czy zmiany pod oczami w przypadku stosowania kremu „pod oczy 50+” mogą być widoczne po dłuższym /niż 12 dni/ okresie stosowania.
Rewelacją jest krem „żelazko”, który faktycznie natychmiastowo redukuje pewne niedoskonałości, a przede wszystkim dokładnie matowi skórę. Można go stosować bezpośrednio na krem, ale również na podkład. Żelowa konsystencja sprawia, że rozprowadza się równomiernie i wnika błyskawicznie, nie zmieniając uprzedniego zabarwienia skóry. Będzie to mój ulubiony krem, nie tylko w jesieni i zimie, kiedy to można nim zastąpić puder. Na wiosnę i w lecie preferuję naturalną opaleniznę, a dla likwidacji pokremowych błyszczących się miejsc na twarzy, będę stosowała krem „żelazko”, który doskonale zmatowi te miejsca, eksponując równocześnie pięknie opaleniznę.
Warto wypróbować kremy „Janda”. Na pewno nie będą to stracone pieniądze, a bardzo prawdopodobne, że staną się kosmetykami codziennego użytku. Gorąco polecam!
Więcej opinii i recenzje odnajdziesz pod adresem https://ptbo.edu.pl/ pod którym opublikowano również analizy i badania.
Alejakobiet.pl