Wim Wenders z nadzwyczajną precyzją i namaszczeniem przeniósł na kinowy ekran sztukę swojego wieloletniego przyjaciela, Petera Handkego. Film w niezwykle ujmujący sposób przedstawia intymność i głębię relacji damsko-męskiej.
Pierwszoplanowa konwersacja, prowadzona przez głównych bohaterów na tarasie, jest elektryzującą opowieścią o doświadczeniach seksualnych, dzieciństwie, wspomnieniach, różnicach pomiędzy płciami. Utrzymany w subtelnym i intrygującym klimacie dialog, z czasem przeistacza się w swoistą żonglerkę kobiecym i męskim punktem widzenia, który charakteryzuje bezpretensjonalna szczerość.
Jednocześnie, na drugim planie w domowym zaciszu, pojawia się postać scenarzysty, który wymyśla i spisuje toczącą się rozmowę. Jego rola nie jest jednak oczywista. Powstaje bowiem pytanie, czy przypadkiem to nie tych dwoje na tarasie kieruje ręką osobliwego scenarzysty, tworząc w ten sposób wciągającą damsko-męską polemikę. Produkcja ze znakomitymi zdjęciami, muzyką i obsadą, w której znalazł się genialny Nick Cave.
Zobaczcie zwiastun:
Swego rodzaju cofnięcia czasu dokonał Wim Wenders. (…) Jest to adaptacja sztuki Petera Handkego: dialog mężczyzny i kobiety siedzących w ogrodowej altanie na tle sielskiego, rozległego pejzażu, wśród szumiących drzew, w pełni lata. Na stole – dzbanek lemoniady i czerwone jabłko, które chciałoby się zjeść. W starym domu, wypełnionym książkami i obrazami, za biurkiem siedzi pisarz, pisze na maszynie sztukę, którą właśnie oglądamy. To on wymyślił tych dwoje, mężczyznę i kobietę. Postacie jak ze sztuk Pirandella wymykają się autorskiej kontroli. Rozmawiają o uczuciach, ale w sposób nieuczuciowy; o erotyzmie – ale w sposób nieerotyczny, jak w filmach Erica Rohmera. „Piękne dni…” wydają się hołdem dla tego reżysera. Część publiczności wychodziła, druga biła Wendersowi brawo. Należałem do tych, którzy nie wyszli. Zaimponował mi gest reżysera, który wpakował do „Pięknych dni…” wszystko to, co lubi – zrobić film tak całkowicie odwrócony od tego, co nazywamy rzeczywistością, aktualnością i potrzebą chwili.
Tadeusz Sobolewski – Gazeta Wyborcza
Największą siłą tamtego filmu, obok poetyckich obrazów i kontemplacyjnego nastroju, były pełne liryzmu dialogi. sedno rozmów pomiędzy bohaterami stanowi – typowa dla wrażliwości Wendersa – melancholia i tęsknota za utraconą przeszłością. Właśnie do tych uczuć odwołuje się Mężczyzna w momencie, gdy wspomina swoją podróż do tytułowego Aranjuez.
Piotr Czerkawski – Filmweb
Produkcja: Francja/Niemcy/Portugalia 2016; czas: 97 min, w kinach od 4 sierpnia 2017r.
Alejakobiet.pl