Pandemia odciśnie w społeczeństwie równie głęboki, traumatyczny ślad, jak doświadczenia pokolenia wojennego. Psychologowie nie pozostawiają złudzeń: pokonanie COVID-19 to będzie pierwszy krok, po nim przyjdzie zmierzyć się z efektami długotrwałego i permanentnego lęku oraz poczucia bezradności, które mogą doprowadzić do kryzysu zasad społecznych – zwłaszcza w pokoleniu obecnych nastolatków i małych dzieci. To może być prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem, z którą jako społeczeństwo będziemy musieli zmierzyć się za kilka, kilkanaście lat.
Po 12 miesiącach końca epidemii nie widać, a zbliża się tzw. trzecia falę. Od roku zaś żyjemy w permanentnym strachu o zdrowie swoje i bliskich, o to, czy przetrwamy, o utratę pracy. – Przedłużająca się epidemia buduje w ludziach poczucie beznadziei, braku wpływu na swój los – mówi Wioletta Michalska, psycholog Centrów Medycznych Medyceusz. – Wprawdzie ciężko wyciągać już teraz wiążące wnioski, ale zaczynam obawiać się dalekosiężnych skutków epidemii wśród dzieci i młodzieży.
Zamaskowane życie dzieci
Małe dzieci od roku żyją w społeczeństwie osób zamaskowanych, które spotykają wszędzie, gdy z rodzicami wychodzą poza dom: w parkach, na ulicach, na skwerach, placach zabaw. Widok zamaskowanych osób będzie dla ich pokolenia jednoznacznie negatywnym skojarzeniem, ale nie to może być najgorsze. Otóż mózg dzieci rozwija się poprzez obserwację emocji u dorosłych, dzięki temu wykształcają się m.in. odpowiedzialne za rozumienie kontekstu emocjonalnego czy społecznego neurony lustrzane. Zakłócenia w aktywacji neuronów lustrzanych mogą prowadzić do rozwoju zaburzeń ze spektrum autyzmu.
– Teoria umysłu głosi, że uczymy się wnioskować o stanach umysłu drugiej osoby poprzez obserwację. Widząc zamaskowane osoby nasze obserwacje są niepełne, często mylące co prowadzi do powstawaniu zaburzeń w rozwoju kory mózgowej – mówi Wioletta Michalska. – W przyszłości dzieci, które doświadczyły restrykcji pandemicznych, mogą mieć trudności ze zrozumieniem zasad społecznych, ponieważ nie rozpoznają kontekstów emocjonalnych tych zasad, a co gorsza mogą same nie widzieć, jak te emocje przeżywać.
Pandemiczna wyuczona bezradność?
Psychologia od lat 60. ubiegłego wieku zna pojęcie wyuczonej bezradności. Jest to zespół postaw, będących efektem osobistych doświadczeń, które prowadzą do uznania, że straciliśmy nad życiem kontrolę. Oceniając, że niewiele możemy zrobić, pozwalamy, by rozwój wypadków, wydarzenia decydowały za nas. To bardzo niebezpieczne.
– Niestety, to zjawisko nasila się wśród młodzieży – potwierdza Wioletta Michalska. – Oni są najbardziej odcięci od kontaktów społecznych, nie rozumieją ograniczeń tych kontaktów, po prostu poddali się restrykcjom, gdyż ciągle słyszą od dorosłych, iż zachowują się nieodpowiedzialnie i przez osobiste spotkania mogą narażać bliskich lub wręcz jest im to zabraniane prawnie przez wracające co jakiś czas rozporządzenie o zakazie opuszczania miejsca zamieszkania bez towarzystwa osoby dorosłej w godzinach 8-16. Młodzież dostosowuje się do tych wymogów kosztem rosnącej bierności i poczucia braku wpływu. Obserwuję, że wielu nie ma ochoty na fizyczne spotkania, pogodzili się z kontaktami zdalnymi. Niektórzy od roku żyją w totalnej izolacji. Nawet nauka zdalna jest raczej pracą na prezentacjach czy materiałach, a nie z nauczycielem.
Dlaczego to niebezpieczne? Albowiem wyuczona bezradność leży u podłoża wielu epizodów depresyjnych, odpowiada za spadek motywacji, apatię, obniżenie nastroju. Fala takich postaw może w niedalekiej przyszłości trwale przeorać pokolenie obecnych nastolatków.
O ile jednak wpływ wyuczonej bezradności na poziomie szkoły jest dość dobrze zbadany i był – do czasu epidemii – ograniczany pracą psychologów, o tyle teraz, wielu nastolatków jest pozostawiona bez pomocy. Tymczasem wyuczona bezradność w dorosłym życiu stanie się o wiele cięższym balastem – trudno uwierzyć, że uczelnie lub firmy wykazywały cierpliwość i zrozumienie dla biernego zespołu postaw, które charakteryzuje osoby z wyuczoną bezradnością. A to po prostu może oznaczać serię dramatów i tragedii.
Pandemiczne wyzwania dorosłych
Niestety, różne dane mówią, że rodzice od wiosny 2020 roku, czyli początku epidemii, nie świecą najlepszym przykładem. Spodziewany jest dwukrotny wzrost liczby rozwodów – na te odłożone w marcu ub.r. z konieczności, nałożą się „pandemiczne” decyzje o rozstaniu. Ponadto wzrasta spożycie alkoholu, zwłaszcza w gronie tych, którzy jeszcze przed pandemią balansowali na progu ryzyka alkoholowego – pokazały to już pierwsze wiarygodne badania z kwietnia 20201. Pojawia się coraz więcej przypadków uzależnienia od gier, tzw. game disorder czy hazardu.
– My, psycholodzy rodzinni, widzimy przemożny wpływ na życie ludzkie sytuacji krańcowych: wojen, przesiedleń czy epidemii – mówi Wioletta Michalska. – Te traumy ciągną się przez pokolenia. Dość trudno przewidzieć konkretne konsekwencje obecnej, ale z pewnością będą one głębokie i w każdym człowieku pozostawią trwały ślad. Należy się spodziewać, że opowieści i narracje rodzinne zostaną w niedalekiej przyszłości przesycone lękiem, obawami, niepokojem, u źródła których znajduje się trwająca od roku pandemia.
Alejakobiet.pl